...ani czytać czegokolwiek...

Niech będzie przeklęty przez usta Siedmiu Aniołów, którzy przewodzą przez siedem dni tygodnia,
i przez usta tych aniołów, które po nich następują i walczą pod ich sztandarem.
Niech będzie przeklęty przez Czterech Aniołów, którzy przewodzą przez cztery pory roku,
i przez usta wszystkich tych aniołów, które po nich następują i walczą pod ich sztandarem…
Niech Bóg nigdy nie wybaczy mu jego grzechów.
Niech gniew i oburzenie Pana ogarnie go i płonie na jego głowie.
Niech wszelkie przekleństwa Księgi Praw spadną na niego.
I zapowiadamy Wam, że nikt nie może porozumiewać się z nim ani słowem, ani pismem,
ani okazywać mu jakichkolwiek względów, ani przebywać z nim pod jednym dachem,
ani zbliżyć się doń na mniej niż cztery łokcie, ani czytać czegokolwiek, co on napisał.

Fragment ekskomuniki wg Richard H. Popkin, Avrum Stroll, Filozofia, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1994.

niedziela, 22 października 2017

Którzy przeszkadzacie mi w cierpieniu

Oni ożywają wtedy, gdy inni umierają.
Śmiercią karmi się zarówno ta partia, jak i ta wiara.
Wiara w człowieka (lub też w boga) na krzyżu. Oni mówią mi, że powinienem — ba, że muszę wciąż przeżywać czyjąś śmierć. Śmierć ich boga (lub też człowieka) na krzyżu, a także śmierć tych, którzy zginęli w prezydenckim samolocie.
Piękni to byli ludzie — podobno mądrzy, dobrzy, taktowni.
Prawie jak ten pan na krzyżu, którego ciało przynoszą nam wciąż kapłani przed oczy.
Mam na ten temat swoje zdanie — byli ludźmi.
Dlaczego nie pokażą, dlaczego nie zwizualizują ciała tego Prezydenta Który Nam Zginął tak, jak ukazali młodego Żyda na krzyżu z otwartą raną od ciosu włócznią? Wszak nieporównanie mocniej działałby na emocje tłumu widok zmasakrowanych zwłok człowieka, aniżeli uśmiechnięta, upiększona w programie graficznym, mądra i łagodna twarz tego, Który Zginał i Jego Żony.
Ktoś tym ludziom odebrał życie? Ktoś zły, ktoś bardzo okrutny? Taki sam, jak ten, który zdradził i zaprowadził Jezusa na krzyż? Mam prawo w to nie wierzyć. I z prawa tego w zaciszu sumieniu mojego korzystam.
Tylko, że wy mi w tym przeszkadzacie.
Ja chciałbym bardziej o kruchości ludzkiego losu i ludzkiego ciała pomyśleć. O tym, jak bardzo bezradni jesteśmy i bezbronni i krótkotrwali. Jak ulotne są nasze miłości, namiętności, nasze sny i nasza — najsilniejsza nawet — wola trwania.
A wy każecie mi nienawidzić. I pokazujecie, kogo nienawidzić mam. Bo — być może — z mojej nienawiści powstaną demony, które pójdą do was na służbę. Z niechęci zrodzą się szakale, które pobiegną, aby służyć wam — hienom.
Podnosicie na placach krzyże ze zwłokami człowieka, który — jak mówicie — umarł za was, a spodem, za sobą, wzdłuż ulicy, ciągniecie inne jeszcze ciała; porozrywane przed laty w katastrofie ludzkie szczątki.

I łączycie człowieka umarłego kiedyś na krzyżu z tymi, zmasakrowanymi w katastrofie ciałami, krzycząc, że ludzkie zło ich zabiło i że wiecie jakie to zło i jacy ludzie. Wycieracie sobie metafizycznymi i namacalnymi trupami ręce i twarze, a później — zakrwawieni, bo nigdy do końca z krwi nie domyci, siadacie do kolacji, dysząc i wypluwając w talerze tę swoją urojoną nienawiść.

Tak też zasypiacie; szczelnie w nienawiść okutani.
Powiecie, że nie na miejscu jest porównywanie cierpień i licytowanie, segregowanie, wartościowanie różnego rodzaju śmierci. A ja wam powiem, że na świecie istnieją większe zła i gorsze cierpienia, od gwałtownej śmierci w uderzającym o ziemię samolocie, a także od bólu ciała przybitego do krzyża. Każdego dnia ludzie cierpią straszniej i są bardziej osamotnieni od waszego Jezusa, na którego czekał ojciec w jasnym niebie.
Wielki ból trwa w milczeniu, gdyż przekracza barierę słów i nie umie się w nich dostatecznie wyrazić.
Najszczersze współczucie zamyka się w ciszy, bo obawia się banalnością werbalnej pociechy dotknąć materii smutku.
Wy — rozkrzyczani i zaperzeni, wy — sunący pod wielkimi transparentami wzdłuż ulicy, wy, którzy zawsze wiecie, z której strony stoi kamera; wy — mali i rozszczekani — brzydko mojej ulicy z wami pośrodku!




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz